2. Nagrody Darwina,
czyli głupota nie zna granic.
1. (Nagrodzona Darwinem w 1998 roku) 16 kwietnia 1997 roku, Tajlandia. Japan
Times: "Rząd musi ukrócić modę na "pompowanie"! Artykuł pod takim tytułem
pojawił się po tym, jak szczątki 13-letniego Charnchai Puanmuangpak zostały
przewiezione do szpitala. Charnchai używał niewielkiej pompki (której koniec
wsuwał sobie do odbytu i pompował powietrze), ale to go już przestało bawić.
Wraz z kolegami postanowił spróbować kompresora na stacji benzynowej. Pod
osłoną nocy, nie podejrzewając mocy kompresora, wsunął rurkę do odbytu i
włączył urzadzenie. Zginął (a właściwie zniknął) natychmiast, świadkowie są
nadal w szoku. "Wciąż, nie znaleźliśmy wszystkich jego części", powiedział
wysoki urzednik policji. "Gdy taka ilość powietrza zadziałała z gazami w jego
organizmie, Charnchai po prostu eksplodował. To wygladało jak bomba lub coś w
tym rodzaju".
2. Iracki terrorysta Khay Rahnajet, nie nakleił wystarczającej ilości znaczków
na liście-bombie i powróciła ona do niego oznaczona "zwrócić nadawcy". Otworzył
list i wyleciał w powietrze. Podobna historia przydarzyła się kolumbijskiemu
terroryście - Fernando Varro, który wysłał paczkę z bombą do ambasady USA. Na
przesyłce zapomniał jednak nakleić znaczka, więc poczta zwróciła ją nadawcy.
Varro otworzył pakunek i wyleciał w powietrze.
3. Nagrodę w 1999 roku otrzymali Kambodżańczycy z prowincji Svay
Rieng, którzy w barze poszukiwali dreszczyku emocji, skacząc na potężną minę
przeciwczołgową. "Ich ż,ony nie znalazły później w kraterze po eksplozji nawet
kawałeczka mięsa", relacjonowali świadkowie.
4. Także w 2000 r. nie zabrakło przykładów zgubnej głupoty. Pierwszym
milenijnym kandydatem do Nagrody Darwina został 26-letni absolwent renomowanego
uniwersytetu w Stanford, pracujący w kalifornijskiej Dolinie Krzemowej,
utalentowany komputerowiec o imieniu Tod. Na krótko przed północą 31 grudnia
1999 r. Tod wszedł na neon na dachu paryskiego hotelu "Las Vegas" i machał do
zgromadzonego na ulicach tłumu. Kiedy wybiła północ Tod tak uradował się z
nadejścia Nowego Roku, że stracił równowagę, runął na przewody dostarczające
prąd do świątecznego oświetlenia ulic i sam zaświecił jak fajerwerk. Ludzie
wdrapywali się potem na latarnie, by lepiej widzieć zaplątane w drutach zwłoki.
Wychodząc w sylwestrowy wieczór, Tod zapewnił swych przyjaciół: "Znacie mnie,
zawsze jestem ostrożny". Wykształcenie, jak widać, nie chroni przed głupotą.
5. W Nowy Rok 38-letni Adrian, doktorant z Kanady, postanowił popisać się
przed kolegami, płynąc pod lodem od jednej przerębli do drugiej w lodowatej
wodzie jeziora Kingsmere. Przeręble dzieliły zaledwie 2 metry, woda była
głęboka tylko do pasa, a jednak Adrian zanurzył się w jednym z otworów i już
się nie pokazał. Zapewne nie oglądał filmu "Titanic", wiedziałby bowiem, że
hipotermia zabija. Finowie, specjaliści od takich zimowych wyczynów, mówili
później, że pływak pod lodową taflą nie ma w nocy szans na odnalezienie
przerębli. Druhowie Adriana rzucili się na ratunek, włączyli wszystkie światła
samochodu, by wskazać mu droge - na próżno. Zamarznięte ciało wydobyli dopiero
nazajutrz strażacy.
6. Bardzo często seks sprawia, że ludzie tracą resztki rozsądku. Być może
27-letni Germano i 20-letnia Francesca z włoskiego miasta Chieti nie mogli
spełnić swej miłości w domu z uwagi na sprzeciw rodziców uważających, że młodzi
powinni poczekać do ślubu. Czy jednak musieli figlować w małym samochodzie,
rozpędzonym do 130 km/h? Germano w ekstazie stracił kontrolę nad pojazdem. Auto
wypadło z szosy. Policja wydobyła z poskręcanego wraku prawie nagie ciała
pechowych kochanków.
7. 34-letni Brytyjczyk o imieniu Martin uważał, że nic tak nie intensyfikuje
doznań erotycznych jak brak powietrza. Prosił więc żone, aby w decydującym
momencie zatykała mu usta i nos. W końcu zapragnął seksu solo. Nałożył sobie na
głowę plastikową torbę, z której usunął powietrze za pomocą próżniowego
odkurzacza. Kiedy znaleziono Martina, był już martwy i wciąż ściskał w dłoni
pracujący odkurzacz.
8.W 2000 r. pewien Amerykanin z Denver zakradł się na strusią farmę, zapragnął
bowiem zatańczyć z największym ptakiem świata. Przy powolnych pląsach struś
zachowywał się cierpliwie, zdenerwował się dopiero, gdy intruz zaczął tańczyć
rock and rolla. Ptak zaszarżował, a za nim inne strusie. Tancerz z połamanymi
żebrami trafił do szpitala, ale cudem przeżył, w związku z tym nie zasłużył na
Nagrode Darwina, lecz tylko na Zaszczytną Wzmiankę.
9. 29-letnia Andrea z Nevady postanowiła okielznąć arabskiego ogiera, którego
wygrała na loterii. Okręciła się więc w pasie liną, którą obwiązała wokół głowy
rumaka. Oczywiście, koń zaczął szaleć, zbił kobietę z nóg i pociągnął za sobą.
Na pomoc pośpieszył ojciec Andrei, ale zamiast zastrzelić zwierzę, zaczął gonić
je z psami. Atakowany przez psy rumak ciągnął dziewczynę przez 10 minut. Zdaniem
wielu internautów, ojciec - przez swą głupotę - zasłużył, by podzielić nagrodę
z martwą córką.
10. Pewien Brytyjczyk z Norwich uznał, że musi skoczyć ze wszystkich mostów w
mieście. Kilkakrotnie powstrzymywany przez policję konsekwentnie realizował
swój plan. Ostatni skok oddał z wysokości okolo 20 m do wody na metr głębokiej.
11. Filipińczyk imieniem Augusto, grożąc
granatem ręcznym, uprowadził samolot lecący z Davao do Manili. Zrabował
współpasażerom równowartość 25 tys. dolarów, odbezpieczył granat, wrzucił
zawleczkę do kabiny i wyskoczył na spadochronie domowej roboty. Spadochron nie
zdołał zahamować lotu ku ziemi, zresztą Augusto wciąż ściskał odbezpieczony
granat. Policja znalazła później na ziemi dwie dłonie. Tyle tylko pozostało z
niefortunnego porywacza.